Jakiś czas temu – trochę przypadkiem – dołączyłem do facebookowej grupy „Chorwacja jest piękna – Forum Wiedzy”. Nie pamiętam w sumie jak to się stało – ktoś mnie tam zaprosił. Zaproszenie zaakceptowałem, bo w sumie sądziłem, że dowiem się jakichś ciekawostek. Może nawet podłapię jakąś fajną inspirację na wyjazd. Zamiast tego podłapałem przeświadczenie, że Polska to kraj ludzi leniwych, którym nic się nie chce i wszystko trzeba im podłożyć pod nos.

I nie mówię tu np. o pytaniach jakie są aktualne ceny paliw w Chorwacji, czy Słowenii. Chociaż sprawdzenie tego – policzyłem dokładnie ze stoperem – zajęło mi minutę i 4 sekundy, a jakoś się specjalnie nie spieszyłem. W tą minutę dowiedziałem się, że na 9 czerwca Diesel kosztuje średnio 5,97 zł za litr w Chorwacji i średnio 4,48 zł za litr w Słowenii. Po minucie i 20 sekundach wiedziałem też ile kosztuje benzyna. Nie oszukujmy się – sprawdzenie tych cen to nie jest jakaś filozofia.

Rozumiem pytania gdzie są najlepsze pola namiotowe, miejsca na kampera, gdzie pojechać, aby się dobrze bawić i imprezować w gronie młodzieży, co zjeść w danym mieście itd. Jest pewnego rodzaju, nazwijmy to „insajderska” wiedza, którą podzielić może się ten, kto już tam był. Kto zna dane miejsce na wylot. Kto czegoś doświadczył i może podpowiedzieć wiele ciekawych rzeczy. Ale nigdy nie zrozumiem jednego…
Jadę – proszę mi wszystko załatwić
Nie rozumiem codziennych pytań o winiety i testy. Sam fakt tego, że te pytania pojawią się tam codziennie, po kilka razy. Jakby nagle ludzie pomyśleli sobie… hmm – jemu napisali, że testy są potrzebne na granicy. Może mi napiszą, że mogę pojechać bez testu? Albo, że im podpowiedzieli, że winiety lepiej kupić przez internet. Sprawdźmy – może mi powiedzą co innego. Setki, tysiące razy poruszany jeden i ten sam temat.

Ba – pewna pani nawet wkleiła do swojego posta link do strony rządowej, gdzie wszystko dokładnie jest napisane, z opisem – proszę nie wklejać mi w komentarzach tego linka, tylko napisać. Czy to już rodzaj jakiejś kosmicznej bezczelności? Kobieta wie jak to sprawdzić, wie gdzie wszystko jest napisane i wytłumaczone. Ale nie – ona chce, aby ktoś jej to napisał na grupie w komentarzu. Może ma nadzieję, że dla niej ktoś zrobi wyjątek? W sumie na stronie rządowej jest dokładnie podane jaki trzeba mieć test… ale dla pani zrobimy wyjątek, pani przepisy nie obowiązują – proszę wjeżdżać bez testu.
Ale dalej to nie do tego zmierzam. Najgorsi są ci, którzy prosto z mostu, na totalnym „bezczelu” piszą coś w stylu – cześć, chcę jechać do Chorwacji w dniach od X do Y. Proszę o propozycje gdzie mógłbym się zatrzymać i którędy najlepiej tam dojechać. Pokój musi mieć balkon, najlepiej z ładnym widokiem. I to już jest jakaś totalna przesada. Widzisz coś takiego i myślisz sobie – cholera jasna! Co za lenie!

Jak to sprawdzić? Rzeczywiście, filozofia
Bo naprawdę, mamy 2021 rok. W sensie – sprawdzenie czegokolwiek zajmuje tyle, co mrugnięcie okiem. OK – możesz sobie poczytać o celu podróży i wybrać gdzie chcesz jechać. A jeśli nie masz upatrzonego celu, to po prostu wchodzisz na booking, wpisujesz daty i nazwę kraju. Z filtrami i zaznaczeniem wszystkich interesujących opcji zajmuje to maksymalnie minutę. Kwestia tego, żeby znaleźć coś dla siebie. A jeśli nie ma nic ciekawego na bookingu, to jest Airbnb i kilka innych stron.
Znajdujesz apartament, wklepujesz trasę w nawigację Google Maps. Patrzysz przez które kraje pojedziesz, sprawdzasz w Googlach jak najwygodniej kupić tam winietę i tyle. Może się czepiam, może powinienem zostawić tych ludzi w spokoju. Ale obserwacja takiej grupy na dłuższą metę jest szkodliwa dla zdrowia. I z tego co zauważyłem w komentarzach – nie tylko dla mnie…
