Diesel spala znacznie więcej oleju napędowego
Nie od dzisiaj wiadomo, że problem w tej kwestii jest poważny, bowiem już w 2016 roku powstał na ten temat specjalny raport. Opublikowała go Międzynarodowa Rada ds. Czystego Transportu – ICCT (International Council on Clean Transport) z bardzo niepokojącą informacją. Jak się okazało zużycie paliwa jest statystycznie aż o 42 procent wyższe niż dane, jakie podaje dany producent.
Zatem jeżeli zakupiliśmy samochód z silnikiem typu diesel, który miał spalać 5 litrów na 100 kilometrów, w rzeczywistości jednostka pali nieco ponad 7 litrów. Co ciekawe, wiele lat wcześniej nie było tego typu problemów, ale w 1997 roku powstał nowy pomiar i zaczęły się” problemy”.
Cykl pomiarowy jest z reguły zawsze niezwykle optymistyczny, ze względu na to jak jest on wykonywany. Test odbywa się w zamkniętym pomieszczeniu, na hamowni podwoziowej, w korzystnej temperaturze powietrza i z wyłączoną klimatyzacją.
Rzeczywistość grubymi nićmi szyta
Kierowcy bardzo często szukają winy u siebie, a dokładniej w swoim stylu jazdy. Tutaj jednak nie jest to zawsze głównym czynnikiem kłopotów. I nawet większe zmiany w pomiarach wprowadzone w drugiej połowie 2018 roku niewiele zmieniły, jeżeli chodzi o realny odczyt. Unia Europejska wciąż pozostawia zbyt wiele furtek do koloryzowania końcowego wyniku.
Zdecydowanie lepiej wygląda to w Stanach Zjednoczonych, gdzie tego typu rzeczami zajmuje się rządowa agencja ds. środowiska. Sama bierze ona samochody ”na ruszt” i testuje, jeżeli rozbieżności są duże producentom grożą kary. W dodatku mają świadomość, że pozwać ich mogą wówczas i osoby prywatne, które poczuły się oszukane.
Nieudolny sposób przeprowadzana testów
Problem wciąż będzie dotykał użytkowników silników typu diesel i benzynowych, ze względu na sposób przeprowadzania pomiarów. Na obecną chwilę warto decydując się na zakup samochodu zrobić sobie furtkę dodając 20-25 procent większe zużycie. Wszystko po to, aby później nie poczuć się rozczarowanym.


