Ta historia jest w sumie strasznie banalna, otóż pewien bogacz postanowił sprawić sobie Ferrari. I oczywiście nie byłoby w tym kompletnie nic dziwnego, gdyby nie jeden fakt – nikt nie wyjaśnił mu, jak takim autem się jeździ. Chwilę po wyjeździe z salonu chciał pokazać znajomemu, który miał na pokładzie wideorejestrator, jak to cudo „idzie”.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Niestety gwałtowne dodanie gazu sprawiło, że samochód błyskawicznie stracił przyczepność na prostej drodze, a zbyt agresywna kontra zamiast poprawić, tylko pogorszyła całą sytuację. Ferrari najpierw uderzyło w krawężnik, a następnie wylądowało w krzakach. Na szczęście kierowca z wyjątkiem blizn na własnym ego, wyszedł z tego bez szwanku.