Dlaczego kierowcy mają problem z rowerzystami?
Rosnąca liczba wypadków z winy cyklistów to w wielu przypadkach kłopot prawny. Nie opłacają bowiem żadnego ubezpieczenia OC, a mimo to są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego. Rowerzyści często wykazują się brakiem znajomości przepisów i zbytnią wiarą o swoim uprzywilejowaniu. Niektórych kierowców doprowadza to do furii, skąd zresztą coraz większą popularność mają przeróżne epitety z „ty pedalarzu jeb**y” na czele.
Nic dziwnego, niektórzy rowerzyście już za samo zajechanie drogi potrafią dokonywać samosądów. Znane są przypadki celowego uszkadzania karoserii (że niby nauczka) i ucieczki między ciasnymi zabudowaniami. W takich sytuacjach czasem mało może pomóc wideorejestrator, Choć nowe rowery posiadają już unikatowe numery ramy, to jednak z nagraniem z kamery ciężko zidentyfikować jednoślad bez tablic rejestracyjnych. Za ich wprowadzeniem opowiada się już policja w Berlinie.
Dziś w Berlinie, jutro u nas?
Projekt wzbudza duże emocje i mimo że (jeszcze) nie dotyczy Polski to może się okazać to tylko kwestią czasu. Zwolennikiem tablic dla rowerów jest Oliver Friederici, rzecznik ds. transportu grupy parlamentarnej CDU w berlińskim landtagu. Jego zdaniem nowe przepisy powinny obowiązywać nie tylko w Berlinie, ale i w całym kraju. To zresztą tylko pokazuje jak szybko takie regulacje mogą się rozszerzać.
Oznakowanie rowerów byłoby sporym ułatwieniem dla służb, które obserwują wzrost agresji drogowej u cyklistów. – Wobec rosnącej liczby skarg przesyłanych przez pieszych warto rozważyć obowiązkowe oznakowanie rowerów – mówi szefowa berlińskiej policji, Barbara Slowik w rozmowie z „Berlinger Morgenpost”. – Ponad 50 procent wypadków drogowych z udziałem rowerzystów jest powodowanych przez samych rowerzystów. Trzeba się zastanowić, jak sobie z tym poradzić – dodaje pani komendant cytowana przez PAP.
Nowe przepisy są nierealne?
Nie brakuje jednak krytycznych ocen takich pomysłów. – Policja nie radzi sobie ze źle parkującymi kierowcami ani z nielegalnymi ulicznymi wyścigami, a „miałaby (jeszcze) kontrolować milion rowerów?” – kwestionuje pomysły publicysta „Der Tagesspiegel”, Hendrik Lehmann. Zauważa przy tym, że rowerzyści byli uczestnikami zaledwie 3,9 proc. wypadków w stolicy Niemiec. Nie zmienia to jednak faktu, że pociąganie ich do odpowiedzialności często jest bardzo trudne.
Źródło: PAP
