Spośród trzech rozegranych dzisiaj prób, tak naprawdę tylko jedna była miarodajna. Wszystko rozpoczęło się na Lagoa Stage, czyli na ulicznym superoesie, w większości rozgrywanym po asfalcie, a zakończyło na torze, gdzie auta startowały dwójkami. Tylko w środku dnia obserwowaliśmy więc prawdziwy oes. Czego się tam dowiedzieliśmy?
Dowiedzieliśmy się, że wciąż piekielnie szybki jest Aleksiej Łukjaniuk. Rosjanin nie stracił swojej szybkości i wciąż ma zamiar rozdawać karty w ERC. Tym razem odszedł jego największy rywal, Kajetan Kajetanowicz, więc o tytuł powinno być w końcu łatwiej. Z dobrej strony prezentują się też nowe twarze, na czele z wicemistrzem Wielkiej Brytanii, Fredrikiem Ahlinen. Pierwszy dzień nowego sezonu pokazał, że w tym roku rywalizacja może być nawet ciekawsza, niż w latach ubiegłych.
Bez większych przebłysków podróżują na razie Polacy. Co ciekawe, każdy z czwórki kierowców Hubert Ptaszek, Jarosław Kołtun, Łukasz Habaj i Tomasz Kasperczyk prezentują na razie podobne tempo i na każdym kolejnym oesie próbują urwać sobie nawzajem kilka sekund. Wszyscy ciekawi jesteśmy formy tego pierwszego. Ptaszek miał pół roku przerwy i jest w kompletnie nowym dla siebie cyklu. Wydaje się, że kwestią czasu jest złapanie odpowiedniego rytmu i kręcenie przez niego konkurencyjnych czasów.
Teraz pozostaje nam czekać na to, co na Rajdzie Azorów przyniesie piątek. Miejmy nadzieję, że emocji nie będzie brakowało, a Polacy poszybują w górę tabeli wyników!
Tagi: ERC, Rajd Azorów, Hubert Ptaszek, Maciek Szczepaniak, Skoda Fabia R5, Rajdowe Mistrzostwa Europy, Birdman

