Marchionne przyznał, że przejście najbardziej rozpoznawalnego zespołu Formuły 1 do wyścigów bolidów elektrycznych będzie możliwe, jeśli włodarze serii porzucą zamiany samochodów i pozwolą producentom na większą swobodę technologiczną.
Włoch rozmawiał podczas telekonferencji po ujawnieniu zarobków w trzecim kwartale tego roku na giełdzie New York Stock Exchange.
– Odpowiedź brzmi: tak – przyznał, zapytany czy wewnątrz zespołu zostały przeprowadzone rozmowy o ewentualnym wejściu do Formuły E. – Już od dłuższego czasu dyskutujemy na ten temat z kolegami z naszej drużyny. Dam wam dwie odpowiedzi na ten problem.
– Jeśli w Formule E ludzie muszą zmieniać samochody w trakcie wyścigu ze względu na braki mocy, to naturalnym jest, że Ferrari nie będzie chciało uczestniczyć w takim procederze. Po drugie, ogromna standaryzacja napędów elektrycznych w Formule E również nie działa na naszą korzyść, bo nie da nam pola do rozwoju naszego samochodu – dodał.
Standaryzacja, o której wspomniał Marchionne, objawia się użyciem jednego nadwozia wykonanego przez firmę Spark, monokoku dostarczonego przez włoską Dallarę, a szef Formuły E Alejandro Agag przyznał dla brytyjskiego Autosportu na początku tego roku, że nie zamierza zmieniać tych zasad. Wszystko dlatego, że w sezonie 2015/16 zespołu dostały wolną rękę w produkcji jednostek napędowych i Agag chce, aby skupiły się na tym właśnie aspekcie.
– Jest taka możliwość, że na pewnym etapie Ferrari będzie mogło stworzyć unikalny bolid do Formuły E, w takim środowisku. Nie jest to jednak dzisiaj – dodał Marchionne.
